Strony

wtorek, 15 marca 2011

Analiza fraktalna indeksu Dow Jones






Artykuł jest predykcją zdarzeń jakie mogą, ale nie koniecznie muszą zaistnieć w przyszłości na rynku kapitałowym w USA. 

Przedmiotem analizy jest indeks Dow Jones. Bazą dla analizy fraktalnej jest spółka STgroup S.A. nie notowana już w obrocie giełdowym. W poprzednim moim wpisie pt. Proces postrzegania istotności w informacji przedstawiłem przykład fraktala Dow Jones`a. Mechanizm fraktalny polegał na prezentacji inwersji notowań zaczerpnięty z notowań  spółki STgroup S.A. Upublicznienie fraktala miało miejsce 2001-06-11 w pracy magisterskiej, a w lipcu 2001r. w zeszytach naukowych. 25 października 2001r. Sąd we Wrocławiu ogłosił upadłość Spółki STgroup S.A., jej notowania na GPW trwały do 2001-11-08, tak więc pomiędzy 11 czerwca, a 08 listopada 2001r. fraktal dalej się rozwijał i dane z tego okresu nie są publikowane. Do dnia dzisiejszego praktycznie cały ruch wzrostowy wraz z korektami na indeksie Dow Jones`a został dokonany ze zdumiewającą dokładnością, jaką sugerował fraktal. Analiza fraktalna z 2001r. była dokonana na podstawie notowań dziennych. Była więc to analiza ogólna, która nie zawierała szczegółów. Obecnie posłużę się notowaniami sekundowymi z okresu od 2000-11-17 do 2001-11-08. Dla przypomnienia spółka STgroup S.A. notowana była na GPW od 1999-12-15. Niestety nie posiadam bazy notowań sekundowych od 1999-12-15 do 2000-11-16. Brak danych sekundowych z tego okresu czyni tę analizę mniej czytelną tylko dla notowań sekundowych. Jednak w ogólnym kontekście badań nie jest to zbyt wielka przeszkoda. Należy podkreślić, że baza sekundowa została upubliczniona 2005-08-26 o godz. 22:53 Teraz nastąpi druga odsłona zadziwiających zdolności fraktala, która być może będzie decydować o losach globalnych finansów na przestrzeni następnych 20 - 40 lat.

Na poniższym wykresie z inwersją notowań spółki Giełdowej STGroup S.A. oznaczony jest czas upublicznienia fraktala.


Opracowanie własne.

Na poniższym wykresie Dow Jones`a oznaczony jest czas upublicznienia fraktala.


 Opracowanie własne.



Na poniższym wykresie przedstawiono notowania sekundowe spółki STgroup S.A. Wykres liniowy.


 Opracowanie własne.


Na poniższym wykresie przedstawiono inwersję notowań sekundowych spółki STgroup S.A. Wykres liniowy.


Opracowanie własne.

Na poniższym wykresie przedstawiono inwersję notowań sekundowych spółki STgroup S.A. Wykres logarytmiczny.

  
Opracowanie własne.

Patrząc obiektywnie na fraktal spółki STgroup S.A. nie mam najmniejszych wątpliwości, że wykres tej spółki w ogóle nie ma żadnego związku przyczynowo skutkowego w stosunku do indeksu Dow Jones. Fraktal jest przykładem samo podobieństwa, które znalazłem przez przypadek w 2000r. Do tej pory służy mi za przykład, jako jeden z kilku odkrytych mechanizmów rządzących światem finansów. Albert Einstein powiedział kiedyś cyt. ”Bóg nie gra w kości". Człowiek ten swoimi słowami publicznie podważył losowość zdarzeń tego świata. Zatem, czy uwierzymy naukowcom mówiącym, że fluktuacje giełdowe są stochastyczną łamigłówką, czy też zawierzymy BOGU, który ma swoje tajemnice? A może ten BÓG pisze się przez małe "b" , a  Goldman Sachs tylko wykonuje "robotę boga". Jednak pomijając dziwne fakty i sformułowania w świecie finansów, podziw dla niezrozumiałego mechanizmu fraktalności świata finansów jest raczej uzasadniony.

Teraz zacznę układać elementy stochastycznej łamigłówki. Poniższe wykresy będą oznaczone wg mojego stanu wiedzy o fraktalach, które zgłębiam od ponad 10 lat. Ta wiedza to novum w tej dziedzinie. Była po części publikowana na forum dyskusyjnym WGT S.A. Uchylam rąbka tajemnicy mechanizmów rządzących rynkami finansowymi, ale to nie znaczy, że podaję na talerzu całą wiedzę na ten temat.

Oznaczę teraz umiejscowienie notowań Dow Jones`a na dziennych notowaniach fraktala. Oznaczenie liczbowe nie ma nic wspólnego z oznaczeniem fal Elliotta. Na fraktalu występuje wyraźna anomalia czasowa korekty z liczbami 5 i 6, która ma związek z innym zjawiskiem. Czerwona pionowa linia po prawej stronie odzwierciedla obecny preferowany bieżący czas na fraktalu.


 Opracowanie własne.


Teraz te same wykresy z pełniejszą skalą na fraktalu


 Opracowanie własne.


Teraz zbliżenie na skali logarytmicznej

Opracowanie własne.


Teraz zbliżenie na skali liniowej


 Opracowanie własne.

Teraz wykres logarytmiczny tego samego okresu w wersji sekundowej


 Opracowanie własne.


Teraz wykres liniowy tego samego okresu w wersji sekundowej


 Opracowanie własne.

 Wnioski

Czas końca wzrostów wynikający z fraktala to 2025r-2029r. lub 2036r.-2045r. Licząc różnymi metodami są one obarczone błędem i nie należy brać ich pod uwagę. Im większe będą wzrosty  lub spadki w poszczególnych sekwencjach  impuls-korekta, tym bardziej na osi czasu przesunie się długość trwania całego zasięg ruchu fraktala. Poziom „ostatniego szczytu” sięga na pierwszym poziomie 26500 pkt., a na drugim poziomie 38500 pkt. O trzecim poziomie nie będę wspominał, bo sięga „nieba”.

Prognoza krótkoterminowa mniej więcej do końca tego roku lub połowy przyszłego roku 2012r. Dow Jones powinien osiągnąć dno na poziomie 11250 pkt. na linii wsparcia – linia czerwona. Potem powinien bardzo szybko dążyć na poziom 15500 pkt. Jest to poziom oporu trójkąta rozszerzającego się. Prognoza jest wybitnie teoretyczna i nie koniecznie się sprawdzi w najdrobniejszych szczegółach. Fraktal sugeruje kształt tworzących się formacji, dynamikę ceny i wielkość ruchu cenowego.

Zagrożeniem w/w prognozy są: rozpętanie wojny, która może ogarnąć cały świat. Wielkie trzęsienia ziemi, które zrujnują gospodarki narodowe. Wybuch wulkanu w Yellow Stone. Zatopienie Japonii, Indonezji i podtopienie Australii i wszelkie inne geologiczne perturbacje w obrębie Pacyfiku. Brak łączności satelitarnej i brak prądu w wyniku przepięć i stopienia transformatorów energetycznych to podstawowy element domina zagłady finansowej na świecie. Wszystkie te plagi wiążę ze zbliżającą się nad aktywnością słońca na 2013r., którą już zapowiadają naukowcy.

Przyczyny trwania wzrostów. Zrealizowanie celów statutowych przez Fundację „Projekt Cheops. Kolejne luzowania ilościowe polityki monetarnej FED przy zerowych stopach%. Dodruk jenów japońskich (Carry trade) związanych z kataklizmem. Globalne odejście państw od reżimów budżetowych związanych z odsetkami od długu publicznego. Psucie pieniądza ma związek z przerzuceniem ciężaru długów rządu USA na całą gospodarkę świata finansów. Rozpad Unii Europejskiej, powodujący wzrost znaczenia USA i waluty USD. W konsekwencji tak potężny wzrost na Dow Jones jest efektem wchodzenia gospodarki światowej w hiperinflację, bądź hiperstagflację.

Jaka będzie przyszłość? To się okaże i z pewnością będzie ona bardzo burzliwa. Do tej pory fraktal miał tylko jedną anomalię polegającą na przedłużeniu w czasie korekty oznaczonej liczbą 5 i 6. Reszta poszczególnych elementów układanki była do siebie więcej, niż mniej samo podobna. Czy zatem można liczyć na dalsze samo podobieństwo fraktalne na Dow Jones? Z pewnością tak. Widać to np. teraz, kiedy indeks Nikkei 225 z powodu trzęsienia ziemi, tsunami i eksplozji reaktora jądrowego gwałtownie i panicznie spada w dół w ciągu 4 dni tracił 25.5% (7775 pkt. / 10450 pkt.). Dow Jones w tym samym czasie tracił tylko około 6%. Jeśli taki kataklizm dotknąłby terytorium USA wtedy spadki % mogłyby być odwrotne w Japonii i USA.

Niestety nikt nie potrafi powiedzieć, jaka dokładnie będzie przyszłość na rynkach finansowych. Pieniądz lubi ciszę i nie śpi. Predykcja zdarzeń obarczona jest ogromną ilością niewiadomych dla większości inwestorów, którzy grają, spekulują, czy  inwestują. Należy też przyjąć, że tego typu informacje, które tu prezentuję są jedynie ciekawostką, która może, choć i nie musi wskazywać kierunek dalszej koniunktury giełdowej. Należy również napisać o pewnej sugestii dotyczącej prezentowanego mechanizmu. Jeśli fraktal do tej pory jest samo podobny dla Dow Jones`a od 1929r., to czy takimi schematami czasami nie posługują się inwestorzy, którzy mają dostęp do płynności danego instrumentu, czy benchmark`a? Wydaje się, że prawdziwe dno „prawdy” leży jeszcze niżej niż można sądzić. Globalni inwestorzy, którzy mają nieograniczony dostęp do gotówki mogą rzeczywiście używać schematów inwestycyjnych i dostosowywać je do panującej  koniunktury gospodarczej w USA i na wszystkich światowych rynkach finansowych. To przecież nastroje inwestorów, którzy mają najwięcej do powiedzenia za "plecami" których stoją gigantyczne pieniądze, decydują kiedy wejść, a kiedy wyjść z danej inwestycji. Dopiero później  wtórny wpływ mają wskaźniki gospodarcze w państwach najbardziej uprzemysłowionych, które kreują krótkookresową koniunkturę giełdową. Efektem nastrojów inwestorskich jest siła reakcji na dane gospodarcze. W informacjach medialnych mówi się i pisze się, że jakiś fakt został zdyskontowany na rynkach i brak jest reakcji, bądź reakcja rynku była zbyt przesadna. Tego typu medialne opinie  nie do końca są prawdziwe. Jeśli przyjmiemy za odniesienie, że rynki finansowe są sterowane schematami inwestycyjnymi to mało wiarygodne są spostrzeżenia mediów. Te same lub podobne fakty w zupełnie innym miejscu cyklu gospodarczego mają zupełnie inne przełożenie na koniunkturę giełdową. Należy zaznaczyć, ze tylko garstka ludzi na świecie ma gigantyczne zasoby finansowe lub nimi zarządza w funduszach.

To, czy rynki finansowe są sterowane schematami inwestycyjnymi, czy też jest to stochastyczna łamigłówka każdy ma okazję przekonać się sam na podstawie tego fraktala spółki STGroup S.A.

Tagi: Dow Jones, fraktal, STGroup S.A.

poniedziałek, 14 marca 2011

Teoria użyteczności Johna von Neumanna i Oskara Morgensterna







Poniższy artykuł jest reprintem jednego z rozdziałów mojej pracy magisterskiej opublikowanej w 2001r. w zeszytach naukowych w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości (obecnie Akademia Finansów) w Warszawie.

Artykuł poświęcony jest psychologii skrajnych zachowań inwestorów giełdowych w kontekście postrzegania ryzyka inwestycyjnego. Teoria w zderzeniu z praktyką zawsze prowadzi do zastanowienia się nad sensem postulatów czysto teoretycznych. Dlatego bywa i tak, że to właśnie praktyka wymusza na naukowcach, aby  ci podjęli trud zmiany teoretycznej koncepcji  spójności systemu pojęciowego danej dziedziny .

O skuteczność teorii rynków finansowych w praktyce inwestycyjnej możemy mówić wtedy, kiedy spełnia się ich użyteczność, którą można zdefiniować, jako satysfakcję, zadowolenie czy też komfort psychiczny człowieka. Odzwierciedla ona zatem jego preferencje jakościowe, co do spełnienia przyszłego założonego celu. Koncepcja użyteczności i jej teoretyczne podstawy wywodzą się ze słynnego paradoksu petersburskiego[1], sformułowanego w XVIII wieku. Istota tego paradoksu doprowadziła Daniela Bernoulliego do sformułowania zasady maksymalizacji oczekiwanej użyteczności, którą to zasadą (a nie zasadą maksymalizacji oczekiwanego dochodu) kierują się ludzie przy podejmowaniu decyzji. Były to założenia, które stały się podstawą stworzenia w 1944 r. przez Johna von Neumanna i Oskara Morgensterna obecnej teorii użyteczności.

Podstawowym pojęciem teorii użyteczności jest jej funkcja. W zagadnieniach inwestowania jest to funkcja użyteczności pieniądza. Funkcja ta przyporządkowuje wartość pieniężną do wartości użytecznej. Im wyższa jest ta wartość tym większa satysfakcja inwestora, który dąży do jej powiększenia przy takim stopniu ryzyka, jaki potrafił on zaakceptować. Wynika stąd, że w swoich działaniach ludzie nie kierują się zasadą maksymalizacji dochodu lub maksymalizacji oczekiwanego dochodu, lecz zasadą maksymalizacji użyteczności lub maksymalizacją oczekiwań użyteczności.

Podejmowanie decyzji inwestycyjnych jest działaniem w warunkach niepewności. Dlatego określając te warunki należy mieć na uwadze ryzyko, które wiąże się dokładnie z przedmiotem podejmowanych działań. Podejmowana skala ryzyka nigdy do końca nie jest znana, dopóki nie zostanie osiągnięty cel inwestycyjny. Dopiero po osiągnięciu tego celu można ocenić jego poziom. Natomiast w trakcie trwania inwestycji można tylko monitorować czynniki kształtujące ryzyko i ewentualnie bardziej zabezpieczyć inwestycję przy zmianie jego poziomu. Uczestnik dążący do maksymalizacji oczekiwanej użyteczności musi pogodzić stopień podejmowanego ryzyka z poziomem oczekiwanych efektów zadowolenia. Jeśli przy dwóch podobnych inwestycjach o takich samych stopach zwrotu, ale mających różny poziom ryzyka, inwestycja o mniejszym ryzyku ma wyższą oczekiwaną użyteczność, niż ta druga, to przy kolejnych dwóch inwestycjach o takim samym poziomie ryzyka, różni ludzie skłonni są inaczej reagować oceniając to samo ryzyko. Ocena ryzyka to posiadana wiedza i doświadczenie na jego temat. Wydaje się, że stopień akceptacji poziomu ryzyka wynika nie tylko ze skłonności do maksymalizacji oczekiwanej użyteczności, ale i z preferencji podejmującego to ryzyko. Na przedstawionych poniżej rysunkach 4, 5, 6 przedstawiono korelację pomiędzy ryzykiem, jakie jest podejmowane, a oczekiwaną użytecznością. Przyjęte oznaczenia: U – użyteczność; R – ryzyko



Źródło 8 K. Jajuga, Rynek kapitałowy-Inwestycje finansowe, str. 274

Przedstawione powyżej różne funkcje użyteczności wiążą skłonność inwestora do łączenia poziomu ryzyka z poziomem oczekiwanego dochodu. Ponieważ maksymalizacja użyteczności jest proporcjonalna do wartości pieniężnej. Praktyka dowodzi, że każdy stara się unikać ryzyka lub je minimalizować dlatego wyróżnić można sytuacje w których:

· rosnąca bezwzględna awersja do ryzyka powoduje zmniejszanie się angażowanych środków finansowych w inwestycjach, zaś gdy to ryzyko maleje, to środki te rosną, oraz

· w przypadku rosnącej względnej awersji do ryzyka udział środków przeznaczanych przez inwestora na inwestycje maleje, zaś przy malejącej względnej awersji do ryzyka ilość środków rośnie[2].

Istnieją jednak okresy, kiedy korelacja pomiędzy ryzykiem, a oczekiwaną użytecznością zostaje wyraźnie zakłócona, wtedy też „reguły gry sprawiedliwej” zawarte w Paradoksie Petersburskim są potwierdzeniem paradoksów, które występują na rynkach finansowych w okresach “euforycznych” zachowań ich uczestników. Mamy wtedy do czynienia z okresami, które wiążą się z emocjonalnym procesem wyceny wartości i odzwierciedlają “stadne” zachowania. W takich okresach irracjonalnych zachowań, zasada maksymalizacji użyteczności lub maksymalizacja oczekiwań użyteczności jest bardzo wysoko skorelowana z poziomem wartości pieniężnych i może nie odnosić się do akceptowalności poziomu i (lub) skłonności do ryzyka, które znacznie się obniża i może osiągać nawet poziom zerowy. W tych okresach, nawet ci inwestorzy, którzy przejawiali maksymalną awersję do ryzyka, ryzyko to eliminują całkowicie i podejmują grę o najwyższej stawce. Dlatego wydaje się, że możliwe jest wykazanie, że teoria użyteczności Johna von Neumanna i Oskara Morgensterna odbiega od rzeczywistych uwarunkowań tłumaczących zachowania ludzkie i ten fakt może budzić duże wątpliwości, co do słuszności tej teorii. Bowiem w latach od połowy grudnia 1993 r. do połowy kwietnia 1994 r. uczestnicy rynku giełdowego w Warszawie dokonali spektakularnego i paradoksalnego zjawiska. Polegało ono na przejściu od skrajności szaleńczego kupowania akcji giełdowych w celach spekulacyjnych trwający od połowy grudnia 1993 r. do 8-03-1994 r. z całkowitym pominięciem ryzyka, jakie wtedy zaczęło rosnąć w zastraszającym tempie. Do skrajności panicznego sprzedawania tych akcji, która rozpoczęła się po 8-03-1993 r. i trwała do połowy kwietnia 1994 r. Wielu inwestorom zostało wtedy odebrane dorobki ich życia plus to, co pożyczyli od znajomych i z banku.

W historii rynków finansowych jest więcej takich przykładów, które opisują okresy wielkich boomów spekulacyjnych i okresy następującej po nich paniki:

· 1716 - 1720 okres kojarzony ze Szkotem John`em Law`em i Królem Ludwikiem XIV,

· 1812 - 1819 ten okres obejmował sektor nieruchomości i tereny dla osadników w USA

· 1837 okres spekulacji gruntami sprzedawanymi przez rząd USA i panika na rynku bawełny (wynaleziono kombajn i żniwiarkę)

· 1857 gwałtowna spekulacja akcjami spółek kolejowych i terenami kupowanymi przez te spółki

· 1873 bankructwo kilku spółek kolejowych i instytucji finansowych ze Wschodniego Wybrzeża, które doprowadziło do zamknięcia giełdy na dziesięć dni, a w ciągu następnych sześciu lat zbankrutowało 22 tys. firm

· 1893 kryzys spowodowany wycofaniem się z rynku amerykańskiego inwestorów europejskich, doprowadził do zmniejszenia rezerw złota i spekulacji na rynku metali szlachetnych. Skończyło się to lawiną bankructw i zamknięciem wielu fabryk.

· 1907 panika ludzi bogatych zaczęła się po zamknięciu Knickerbocker Trust Co. Już wcześniej rynki finansowe stanęły przed olbrzymimi trudnościami z powodu strat, jakie poniosły firmy ubezpieczeniowe po pożarze w San Francisco w 1906 r.

· 1929 największy krach finansowy w historii USA doprowadził do kryzysu światowego. Fed zaniepokojony tym, że obywatele masowo wykupują akcje zaciągając kredyty bankowe, gwałtownie podniósł stopy procentowe dla kredytów spekulacyjnych

· 1987 boom spekulacyjny i panika na Wall Street

· 1988-1990 boom spekulacyjny i panika obejmująca sektor nieruchomości oraz banki, które kredytowały falę spekulacji w Japonii[3]

W tych przykładach trudno jest niestety empirycznie wykazać, czy istnieje jakakolwiek zależność, pomiędzy posiadaną wiedzą uczestników biorących udział w procesie spekulacyjnego boomu i paniki, a racjonalnością ich zachowań na przestrzeni prawie trzech stuleci. Sądzić można, że im bliżej współczesności, tym poziom wiedzy uczestników jest większy. Jednak irracjonalne zachowania można skorelować z istotnością informacyjną, dotyczącą uwarunkowań determinujących dostępność i poziom angażowania pieniędzy na rynku. Dotyczy to wysokości stóp procentowych, jako kosztu pozyskania kapitału do dalszej spekulacji i wielkości etatyzmu państwa w kreowaniu zachowań na rynkach finansowych. Sam fenomen zachowań spekulacyjno - panicznych, ma swoje uzasadnienie w fizjologii człowieka. Wydaje się, że jest to wynikiem zawężenia postrzegania realności świata przez zmysły człowieka. Medycyna sądowa i neurologia kliniczna określają to zjawisko, jako zamroczenie jasne. Polega ono na częściowym przyćmieniu świadomości w trakcie dokonywania jakiegoś czynu, a którego skutków nie potrafimy ocenić obiektywnie. Ten mechanizm może być spowodowany oddziaływaniem na organizm ludzki neuroleptyków, alkaloidów (nikotyny) i substancji wydzielania dokrewnego (endorfin)[4]. Przypuszczać zatem można, że może istnieć jakaś korelacja pomiędzy popytem na produkty przemysłu tytoniowego, a okresową euforią giełdową. Jednak jest to tylko spekulacja. Sądzić również można, że ceny rynkowe instrumentów finansowych są zawsze obarczone błędem, bowiem odzwierciedlają subiektywny obraz postrzegania realności otoczenia, który może być wywołany czynnikami endo i egzogennymi.

Wnioski. Tak, więc teoria, która zakłada przyporządkowanie wartości pieniężnej do wartości użytecznej, a zarazem twierdzi, że im wyższa jest ta wartość, tym większa satysfakcja inwestora, który dąży do jej powiększenia, przy takim stopniu ryzyka, jaki potrafił on zaakceptować, może się nie sprawdzać i jest tylko czystą teoretyczną spekulacją dotyczącą teorii wyborów. Skłonność do ryzyka, a tym bardziej obojętność na ryzyko, zawsze będzie kojarzyć się z jego świadomym ograniczaniem i wyborem pomiędzy jego poziomem, a osiąganą użytecznością i poziomem wartości pieniężnej. Teoria ta tłumaczy tylko zachowania racjonalne, natomiast nie tłumaczy zachowań irracjonalnych. Gdyby ktoś potrafił rozsądnie (na podstawie nie tylko wiedzy inwestycyjnej, ale i wyobrażenia sobie przyszłych skutków swoich działań) zaakceptować maksymalne ryzyko o największej stawce, wiedząc, że poniesie on całkowitą stratę, nie byłby w żargonie inwestorskim „frajerem ostatniej akcji[5]”. Stopień ponoszonego ryzyka wcale nie musi być adekwatny i związany ze stopniem jego akceptacji. Ponadto ryzyko w ekstremalnych warunkach może być oddzielone od poziomu oczekiwanej użyteczności. Oba te elementy mogą istnieć bez wyraźnego związku przyczyno-skutkowego w tym samym procesie inwestycyjnym. Nawet przy stu procentowym ryzyku w przypadku zaburzenia świadomego racjonalnego zachowania się, istotność ryzyka zostaje przez świadomość człowieka wymazana na taki okres czasu, dopóki nie nastąpi punkt krytyczny wywołany przez bodziec, który przywróci racjonalność w jego zachowaniu. W tym wypadku takim bodźcem będzie zagrożenie własnego bytu.



[1] Por. K. Jajuga, Rynek kapitałowy-Inwestycje finansowe, PWN Wrocław 1996, s. 270.
Paradoks petersburski jest grą polegającą na rzutach monetą dopóki nie wypadnie reszka. Wygrana w tej grze wynosi 2n jednostek pieniężnych, gdzie n jest liczbą wykonanych rzutów. Pojawia się pytanie, ile kosztuje udział w grze, jeśli ma ona być grą sprawiedliwą. Wysunięto hipotezę, że ludzie w swoich działaniach kierują się zasadą maksymalizacji dochodu (lub maksymalizacji oczekiwanego dochodu). Gra jest sprawiedliwa wtedy, gdy koszt udziału w niej jest równy oczekiwanej wygranej. Jest to analogia do wyceny instrumentu finansowego, którego cena (czyli koszt udziału w grze - inwestycji) jest równa wartości bieżącej spodziewanych dochodów. Gra natomiast będzie sprawiedliwa, jeśli grający zgodzi się za udział w niej zapłacić nieskończoną sumę czyli dowolną sumę, bo oczekiwana wygrana jest nieskończona. W praktyce prawie wszyscy ograniczają się do zapłaty za udział w grze co najwyżej kilku jednostek pieniężnych.
[2] ibidem, s. 269-275
[3] W. Gadomski „Historie paniki w USA”, Gazeta Wyborcza z 24-25 marca 2001, s. 11 oraz własne spostrzeżenia
[4] Pod redakcją I. Waldy i A. Członkowskiej, Neurologia kliniczna, PZWL Warszawa 1987, s. 432
[5] W. Gadomski „Czy światu grozi recesja”, Gazeta Wyborcza z 24-25 marca 2001, s. 10


czwartek, 10 marca 2011

Analiza fraktalna PZU S.A.






Dziś trochę o analizie fraktalnej, ale takiej trochę nie typowej. Wydaje się, że temat fraktali to temat oklepany i nie warto się nim zajmować. W teorii chaosu, „chyba” wszystko już powiedziano i napisano. Fraktale w swojej strukturze to ślicznie wyglądające figury samo-podobne, które pozornie nie mają związku z rynkiem giełdowym. Nieliczni słysząc słowo fraktal w powiązaniu z giełdą dostają gęsiej skórki i nie dlatego, że temat jest dość specyficzny z punktu widzenia ujęcia matematycznego, ale dlatego, że niewielu ludzi zajmuje się analizą fraktalną, którą można praktycznie wykorzystać na rynku giełdowym. Jeśli ktoś chciałby zajmować się tym zjawiskiem to uprzedzam, że ten rodzaj analizy wymaga sporej wiedzy. Na rynku istnieje firma ECM[1], która zajmuje się zastosowaniem analizy fraktalnej na rynku giełdowym. Jeden z analityków tej firmy wypowiadał się ogólnie na temat tej analizy na łamach Bankier.pl[2]. To, co teraz napiszę o fraktalach może nie mieć w ogóle nic wspólnego z tym, czym zajmuje się ta firma. Przytoczę teraz pewien wpis z dnia 22 czerwca 2010r. z godz. 13.30 z grupy dyskusyjnej portalu WGT S.A. 

Tytuł wpisu „Uwaga na PZU” cyt. ”Istotny jest poziom bliski 410PLN, a później fraktalna analiza nie gwarantuje wzrostów. Jeśli ten poziom będzie przebity tzn. 410 PLN + 5-10% to jazda dalej na północ. Obecnie 355 PLN powinien zakończyć spadki. Oczywiście to tylko teoria. Muszą być 3 szczyty z tego jeden podwójny. Pierwszy był 13 maja na 362 PLN. Obecnie zmierzamy do drugiego szczytu i powinien to być poziom 400 PLN. Trzeci szczyt będzie kończyć falę wzrostów na 410PLN. Potem tylko otchłań i  może być znów cena emisyjna, ale również 250 i 150. Wynikałoby z tego, ze WIG20 powinien ruszyć na 2600. Czas pokaże. Strzałka pokazuje obecny preferowany poziom ceny. Koniec cyt.

W tym wpisie umieszczono wykres fraktalny dla spółki giełdowej PZU S.A. Zaznaczam, że post był z 22 czerwca 2010r.


Wykres fraktala PZU S.A. Opracowanie własne


Poniżej mamy wykres rzeczywistego kursu PZU S.A. z umiejscowieniem dnia 22 czerwca 2010r.za pomocą linii pionowej i czerwonej strzałki.



Wykres PZU S.A. Źródło: http://stooq.com/q/a/?s=pzu


Obecnie fraktal PZU S.A. wygląda następująco



Wykres fraktala PZU S.A. Opracowanie własne

Teraz można zadać pytanie, jakie konsekwencje niesie ta analiza? Jaki jest związek pomiędzy fraktalem,  a kursem akcji PZU S.A. przecież te wykresy nie są nawet do siebie podobne. Logika mózgu niestety ma to do siebie, że zasłania pewne szczegóły tego zjawiska. To, co dla jednych ma sens, dla innych tego sensu już nie ma. Zastanówmy się. Post na news.wgt.com.pl dał wskazanie na formowanie się jeszcze dwóch szczytów. Drugi szczyt miał osiągnąć poziom 400 PLN. Trzeci szczyt miał kończyć wzrosty na poziomie 410 PLN. W rzeczywistości trzeci szczyt wystąpił zakresie 410-417 PLN i składa się z dwóch wierzchołków. Niestety w pewnym sensie jest tu mała rozbieżność, ale poziom końcowy fali wzrostowej jest zadowalający. Potem miała nastąpić otchłań z tendencją spadku kursu do poziomu ceny emisyjnej IPO, czyli 312,5 PLN. Może również wystąpić tendencja spadku do  poziomu 250 i 150 PLN. Obecnie w 2011r. cena osiągnęła już  poziom 333,26 PLN. Czy zatem cena giełdowa spółki dojdzie do ceny z IPO? Fraktal sugeruje, że jest to bardzo prawdopodobne. Sam spadek do ceny IPO może zaistnieć w bardzo krótkim czasie. Od dzisiejszej ceny 346 PLN wystarczy, że kurs spadnie w ciągu jednej, dwóch sesji tylko o 10% i mamy cenę w pobliżu ceny IPO. Niestety, aby taki wariant nastąpił trzeba uzbroić się w cierpliwość, aby ocenić, czy wnioski płynące z fraktalu są nadal prawidłowe. Istnieje również sugestia, co musiałoby się stać, aby kurs osiągnął cenę 312,5 PLN? Są dwie możliwości. Pierwsza to wycena metodą zdyskontowanych przepływów, która może być następstwem zwiększonych wypłat z tytułu odszkodowań w razie większych katastrof naturalnych. Druga możliwość to bessa, która prawdopodobnie zawita na rynkach akcji 6 lipca 2011r.[3] Jaki rozmiar miałaby korekta wzrostów od lutego 2009r.? Tego sam jestem ciekaw, choć mam odmienne zdanie na ten temat, które wyraziłem we "Fraktalnej przyszłości indeksu Dow Jones".





[2] http://www.bankier.pl/inwestowanie/waluty/multiarticle.html?article_id=468246
[3] http://ventiakcje.bblog.pl/wpis,jak;przygotowac;sie;na;krach;,47126.html

piątek, 4 marca 2011

Proces postrzegania istotności w informacji





Poniższy artykuł jest reprintem jednego z rozdziałów mojej pracy magisterskiej opublikowanej w 2001r. w zeszytach naukowych w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości (obecnie Akademia Finansów) w Warszawie.


Artykuł podejmuje dość dziwne zagadnienie, które ma związek z pracą ludzkiego mózgu. Inwestor, który pilnie wypatruje na wykresach jakichkolwiek zasad, czy reguł w stochastycznej łamigłówce cen, dążąc do zdobycia przewagi nad innymi inwestorami, nie widzi na wykresach tego, co jest bardzo istotne z punktu widzenia mechanizmów rządzących rynkami finansowymi

„Żeby coś zobaczyć nie wystarczy patrzeć, należy to widzieć i zrozumieć, to na co się patrzy”

Sposób w jaki postrzegamy  rynek, wpływać będzie na adekwatność rozumienia mechanizmów, które nim rządzą. Otaczająca nas rzeczywistość to system relacji i przepływ informacji, pomiędzy podmiotami w otwartym dynamicznym układzie. Proces postrzegania jakiejkolwiek informacji ogólnie dostępnej zawiera się w fakcie jej rejestracji i percepcji odbioru. To, jak one są odbierane świadczy tylko o wrażliwości odbiorcy i jego zdolności do jej transformacji. Stopień odbioru jest kwestią indywidualnych i subiektywnych preferencji każdego człowieka. Jest wynikiem doświadczenia i wiedzy w danym zakresie tej informacji. Istotność informacji polega na przydatności wykorzystania jej w praktyce; pod warunkiem, że się wie, jak ją wykorzystać. Najbardziej interesującym w procesie postrzegania jest proces widzenia obrazów statycznych (grafiki – wykresów notowań giełdowych), bądź  ruchomych obrazów (filmów). To, jak są odbierane te obrazy przez obserwatora rynku, świadczyć będzie o tym, co jest dla niego ważne w tym obrazie. Jakie elementy tych obrazów są dla  niego najistotniejsze. Doprowadza to, do stwarzania iluzji w procesie widzenia, która polega na widzeniu wybiórczym, selektywnym. To, co jest istotne, jest dla nas widoczne, a proces niewidzenia dotyczy tych elementów, które są nieistotne dla naszej świadomości, ponieważ nie umiemy ich przetwarzać i wykorzystać. Gdy przyglądamy się któryś z kolei raz temu samemu obrazowi czy filmowi, dochodzimy do wniosku, że mamy zupełnie inny odbiór tego samego obrazu. Im więcej przyglądamy się, tym więcej szczegółów odkrywamy i tym bardziej obraz jako całość jest dla nas zrozumiały. Proces widzenia, to zjawisko wydawałoby się czysto biologiczne, ale ma też swoją własną, nie rozszyfrowaną psychologię, która wpływa na interpretację zjawisk wzrokowych. We wszelkich tych zjawiskach próba wyjaśnienia funkcji zmysłu wzroku i tego, co ten zmysł rejestruje nie można ograniczyć tylko do biofizycznych aspektów jego natury. Dotyczy to zagadnień ogólnie postrzeganych, jako widzialne. Człowiek to, co postrzega, ogranicza w swojej świadomości i widzi to, co chce widzieć. Gdy patrzymy na cokolwiek, wrażenia nasze zależą od naszych dotychczasowych doświadczeń, innymi słowy od tego, czego oczekujemy, iż ujrzymy.[1] Jest to ogólna odpowiedź na pytanie, jak tworzone są oczekiwania w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych na podstawie informacji ogólnie dostępnej w procesie postrzegania istotności informacji Ale tworzenie oczekiwań inwestycyjnych należy również upatrywać w ścisłym związku emocjonalnym, które wiążą się z zaangażowaniem w działaniu na zasadzie schematu kupna-sprzedaży. Schemat ten jest okresem działania od wydarzenia do wydarzenia, ale błędem byłoby sądzić, że dokonuje się transakcji kupna, tylko po to, żeby dokonać transakcji sprzedaży ze stratą. Po prostu nie jest to w naturze ludzkich dążeń, chyba, że jest się filantropem z wyboru. Dlatego wydaje się, że pomiędzy różnymi przeciwstawnymi transakcjami kupna i sprzedaży, przebiega równoległy i ciągły proces obserwacji, badania i oceny otoczenia, który wpływa na rodzaj podjętej decyzji.
Poniżej przedstawiono szereg obrazów, które w najprostszej formie pokazują, jak przebiegają procesy widzenia, kojarzenia faktów i tworzenia obrazów hipotetycznych. Zrozumienie działania mechanizmów ich konstrukcji, spowoduje, że każdy następny obraz, który później zobaczymy, będziemy widzieć inaczej, niż on wygląda w rzeczywistości. Ponieważ nasz umysł będzie już przygotowany na niespodzianki.





Rysunek 1 Przykład obrazów realnych, które tworzą obrazy nierealne z krzywiznami
Źródło1 Z. Królicki, Widzenie kształtów niewidzialnych, Stowarzyszenie Radiestezyjne, Warszawa 1991, str. 37



Rysunek 2 Przykład obrazów realnych, które tworzą linearne nierealne obrazy
Źródło 2 ibidem



Rysunek 3 Przykład obrazów, które tworzą omamy wzrokowe
Źródło 3 ibidem


            W świetle przeprowadzonego wywodu należy podkreślić, że przedstawione powyżej rysunki i  poniższe wykresy są tylko malutką częścią większego zakresu wiedzy na ten temat. Istotne w mechanizmie postrzegania obrazów jest subiektywny cyt.“punkt widzenia, który zależy od punktu siedzenia”, koniec cyt.[2] Słowa te wypowiedział Lech Wałęsa, po objęciu stanowiska prezydenta Polski. Twierdzenie to obrazowo przedstawia subiektywizm naszych obserwacji i sposoby odbioru informacji. Faktem jest, że prawie nikt nie jest w stanie rozpoznać nawet najbardziej znajomej twarzy, jeśli się ją pokaże w pionie, ale do góry nogami[3]. Właściwość ta wpływa na jedną z form akceptacji w procesie patrzenia na wykresy notowań. Inwestorzy mają różne preferencje, które można w prosty sposób podzielić na preferowaniu rynku byka lub rynku niedźwiedzia. Jednak przy inwersji notowań rynek byka można zamienić na rynek niedźwiedzia, a tenże na rynek byka. Wybór rynku notowań impulsowych lub korekcyjnych w inwersji jest istotny z punktu widzenia stopnia transformacji kształtów fluktuacji cenowych ukształtowanych przez dokonane transakcje giełdowe, przez ośrodek wzroku w mózgu. Ten sposób obserwacji rynku ma na celu najdogodniejszą formę zauważenia tych szczegółów, które nie były zauważalne w innej postaci. Przykładem zastosowań różnych form obserwacji w procesach widzenia wykresów notowań giełdowych, przedstawiono poniżej cztery wykresy. Są to notowania indeksu Dow Jones z lat 1925-2001 r. oraz spółki Stgroup S.A. notowanej na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie w latach 1999-2001 r. Tym, co łączy wykresy 1 i 2, to na pewno decyzje inwestycyjne inwestorów, którzy dokonali transakcji kupna-sprzedaży, jak również dokonali historycznego utrwalenia wyceny wartości i fluktuacji cenowych. Wykresy te nie przypadkowo zostały zaprezentowane z pośród tysięcy notowań. Dla wprawnego obserwatora, obrazy te łączy nie tylko w/w relacja.


Wykres 1 Fluktuacje i formacje cenowe indeksu Dow Jones w latach 1925-2001
 Źródło 4 Opracowanie własne


Wykres 2 Fluktuacje i formacje cenowe spółki Stgroup S.A. w latach 1999-2001
 Źródło 5 Opracowanie własne

Zasygnalizowany powyżej problem relacji w odniesieniu do postrzegania obrazów, pozwala ujawnić ciekawy dowód potwierdzający zasadność na powtarzalność sekwencji ruchu w zachowaniach inwestorów w kształtowaniu fluktuacji i formacji cenowych. Tym, co łączy poniższe dwa wykresy 3 i 4 jest analogia i podobieństwo graficzne w inwersji notowań oraz elementy zaznaczone ramką, które zgodnie z opinią wielu inwestorów nie powinny się w ogóle powtórzyć. Z matematycznego punktu widzenia mamy w tym przykładzie do czynienia ze zjawiskiem fraktali. Richard W. Arms[4], podkreśla, że cyt. ”każdy wykres jest niepowtarzalny i nie istnieją dokładnie takie same notowania dwóch instrumentów. Czasem mogą wydawać się bardzo podobne, zwłaszcza jeśli są to firmy z tej samej branży i analizuje się je w tym samym okresie, ale ich zachowania dzieli mimo wszystko wiele różnic. Nawet średnie ogólno rynkowe, które wygładzają i obejmują ruchy akcji wielu różnych spółek, nie powtarzają w dokładny sposób schematów swoich zachowań. Rynek jest tworem bardzo złożonym. W rezultacie indywidualnych decyzji milionów jego uczestników jest on pchany z różną siłą w różnych kierunkach. Niektórzy z nich działają logicznie, inni zaś emocjonalnie, a wpływ każdego z nich jest proporcjonalny do ilości inwestowanych przezeń pieniędzy. Znalezienie podobieństw, które pomogą zarabiać pieniądze na rynku jest możliwe, ponieważ emocjonalne reakcje ludzi powtarzają się, pomimo nieskończonej liczby fundamentalnych czynników, które mogą oddziaływać na zachowania akcji.” koniec cyt. Poniższe wykresy mogą świadczyć, że nie wszystkie przytoczone argumenty muszą być spełnione, aby występował schemat podobieństw.





Wykres 3 Fluktuacje i formacje cenowe indeksu Dow Jones w latach 1925-2001
Źródło 6 Opracowanie własne


Wykres 4 Fluktuacje i formacje cenowe spółki Stgroup S.A. w latach 1999-2001 (inwersja notowań)
 Źródło 7 Opracowanie własne

Wnioski. Ten rodzaj faktów, które zostały przytoczone są w opinii autora informacjami niebezpiecznymi dla funkcjonowania rynków finansowych i ich uczestników. Jest to jeden z wielu przykładów stanowiący „czubek góry lodowej” i prawdy o mechanizmach rynków finansowych, które w opinii autora nie były nigdy publikowane. Te opracowanie tylko sygnalizuje tą problematykę. Opinia większości zawsze jest odwrotna do rzeczywistości. Ilekroć te dwa wykresy są prezentowane różnym inwestorom, nie wierzą oni w to, co widzą, twierdząc, że to jakaś mistyfikacja. Stają się bezradni wobec faktów i długo nie potrafią dojść do siebie po szoku wzrokowym, jaki doznali, a ich dotychczasowa wiedza o rynkach finansowych staje się „malutka”. Natomiast jeśli te same wykresy są prezentowane ludziom, którzy nie mają do czynienia z rynkami finansowymi w ogóle nie widzą w tych wykresach żadnych podobieństw. Dlatego można sądzić, że różne sposoby obserwacji dokonywane przez ludzi o różnych zainteresowaniach i poglądach powoduje, że zmienia się istotność informacji, która do nich dociera, bowiem jest ona zależna od ich wiedzy i doświadczeń. Jednak wykresy te mimo wszystko są podobne. Mają wspólne elementy i można założyć, że istnieje w psychice ludzkiej zaszyfrowany kod schematów, polegający na dążeniu do takich samych zachowań w kształtowaniu formacji cenowych bez względu na czas. Bo jak wytłumaczyć fakt, że oba wykresy dotyczą dwóch różnych rynków: spadkowego i wzrostowego. Wiadomym jest, że korekta ma tendencję do tworzenia schematu dwóch fal spadkowych i jednej wzrostowej, a impuls ma tendencję do tworzenia trzech fal wzrostowych i dwóch spadkowych. Są to fundamentalne reguły teorii Elliotta. Jeśli istnieją takie przypadki jednorodnych zachowań, to można domyślać się, że istnieje jakichś mechanizm, który tworzy te schematy. W rzeczywistości jest taki mechanizm, który to powoduje, lecz zakres wiedzy o nim wykracza poza ramy tego opracowania i stanowiłby rewolucję w sposobie obserwacji rynków finansowych. Szczegółowe wytłumaczenie zjawisk, które tłumaczą istotę tego fenomenu nie znajdzie się w żadnej publikacji dostępnej na rynku wydawniczym. Jedynie zjawiska fraktalne i teoria chaosu pobieżnie tłumaczy te fakty, bowiem specyficzna wiedza od dawna była limitowanym dobrem, a pierwszymi, którzy to odkryli, są ci, którzy mieli wpływ na masy ludzkie. Niewiedza w dużej mierze jest jednym z mechanizmów warunkujących nierówną alokację zasobów w społeczeństwie.

Po dziesięciu latach od tej publikacji, DOW JONES dokonał korekty związanej z kryzysem z września 2008r. Dziesięć lat temu wykres STgroup sugerował taką korektę na DOW JONES. Jak będzie przyszłość? Bardzo burzliwa dla rynków finansowych.

Tagi: Dow Jones, STgroup S.A., rynki finansowe, informacja, wykres giełdowy, fale Elliotta, iluzja, omamy wzrokowe, figury subiektywne, mechanizm rynkowy, oczekiwania rynkowe



[1] Uważa się, że jakość procesu postrzegania jest wynikiem tworzenia obrazów hipotetycznych, które tworzy mózg w celu zaspokojenia procesu poznawczego. Wystarczy zaznaczyć na płaszczyźnie trzy nieleżące na jednej linii prostej punkty, aby nasz umysł skonstruował zarys potencjalnego trójkąta. Według tego schematu ośrodek wzroku znajdujący się w mózgu ma zdolność odtwarzania całości linii prostych z kilku fragmentów znajdujących się na płaszczyźnie. Ośrodek ten po szczegółowej analizie widocznych fragmentów linii prostych, potrafi przedłużyć dalszy ich hipotetyczny przebieg, tworząc tzw. figury subiektywne. Mało tego, mózg nasz może z łatwością tworzyć nie tylko proste konstrukcje linearne, ale i dowolne krzywe. Potrafi też w przypadku rejestracji jakiegoś niepełnego obrazu, dokończyć jego konstrukcję. Jednak patrząc na ten sam obraz, każdy będzie go inaczej uzupełniał. Proces widzenia daje nam jeszcze inną ciekawą właściwość odbierania informacji. Są to omamy wzrokowe. Polegają one na rejestracji przez zmysł wzroku rzeczy niewidzialnych i przetwarzaniu ich przez mózg w rzeczy widzialne. Rzeczy widzialne, ale nierealne, są tak samo sugestywne, jak rzeczy niewidzialne, których realność jest faktem. Zjawisko postrzegania jest na tyle złożonym procesem, że do dzisiaj nie ma odpowiedzi, czy proces ten dowodzi o doskonałości ośrodka wzroku w mózgu, czy o jego niedoskonałości. Jedno jest pewne, mechanizm ten warunkuje istnienie kontaktu, pomiędzy naszą świadomością, a otoczeniem. Różnice w odbiorze informacji decydują o interpretacji obserwowanych zjawisk, a poziom odbioru stanowi o wielkości doświadczeń i poziomie świadomości każdego człowieka. Można założyć, że oczekiwania, to związek pomiędzy sposobem odbioru informacji mający charakter osobniczy z ewoluującym procesem uczenia się. W miarę doświadczeń rośnie poziom naszych doznań i wrażliwość na informacje, które nas interesują. Z czasem podnoszą się nasze kwalifikacje, rozszerza się horyzont poglądów, stajemy się bardziej świadomi naszej rzeczywistości, jaka nas otacza.
[2] J. Tadion, Rozszyfrować rynek, WigPress Warszawa 2000, op. cit. Słowa te wypowiedział Lech Wałęsa, po objęciu stanowiska prezydenta Polski, s. 106
[3] ibidem, op. cit. F. O`brien, Myles Away from Dublin, Granada, London 1985, s. 106
[4]R. Arms, Znaczenie wolumenu, WigPres Warszawa 1996, s. 157

czwartek, 3 marca 2011

Globalny wirus krachów giełdowych






           Artykuł ogólnie nawiązuje do mechanizmu zarażania cen aktywów na międzynarodowych rynkach finansowych. Teoria efektu motylich skrzydeł nabiera zupełnie innego znaczenia, niż wynika to z chaosu deterministycznego Edwarda Lorenza. Muśnięcie skrzydłami „motyla” może być punktem zwrotnym w trendzie i nie koniecznie będzie tym samym, co mówi w swojej krytyce Profesor Richard Eykholt z Uniwersytetu Colorado[1].
Od dawien dawna gospodarki narodowe w coraz większym stopniu angażują się w międzynarodową wymianę handlową w celu nie tylko podniesienia dobrobytu własnych społeczności, ale również w celu zwiększenia różnorodności produktów i usług na rynku krajowym i zagranicznym. Globalizacja rozpoczęła się w momencie zaistnienia wielkich odkryć geograficznych i związanych z nią kolonizacji ziem podbitych. Po drodze w XIX wieku nastąpiła rewolucja przemysłowa, która wzmocniła trend globalizacyjny, ale II wojna światowa osłabiła jej istotę. Zniszczenia i pożoga powojenna tchnęły nowego ducha w nowy ład gospodarczy, ale świat tym razem podzielił się na różne systemy rządów i strefy wpływów. Niestety głęboką przyczyną każdego z etapów globalizacji zawsze była i jest pewna grupa interesu, która dominowała na przestrzeni wieków. Mowa o kapitalistach i ich kapitale.
Czy to źle, czy dobrze, że kapitaliści mają dominujący wpływ na globalizację? Zdania są podzielone. Jednak ukryty wpływ świata finansów na politykę jest z pewnością złym rozwiązaniem i na pewno nie wyjdzie to na dobre ciężko pracującej ludności, która ma kredyt w banku. Obecnie jesteśmy po kryzysie bankowym z września 2008r. Czy czegoś politycy się nauczyli po bankructwie Lehmann Brothers? Nie, a całą winę bankierów potraktowano, jako wypadek przy pracy. Koszty tego wypadku przerzucono na ludność całego świata w postaci dodatkowej elektronicznej makulatury, która rozpędza bańki spekulacyjne. Nawet bankowcy nie za bardzo się przejmują opinią publiczną i finansowe wsparcia dla banków bankrutów przeznaczają na premie dla swoich pracowników[2] departamentów inwestycyjnych, które najwięcej nabroiły w systemie bankowym. Czy na tym ma polegać pomoc? Raczej jest to nieporozumienie. Tak właśnie kreowany jest rzeczywisty obraz bankowości nie tylko w Anglii, ale i w każdym innym państwie, gdzie dominujący wpływ na politykę ma elita bankierów. Przykład powiązań AIG z Goldman Sachs i personalne układ[3],[4] z Departamentem Skarbu USA dobrze obrazuje problem sieci personalnych wpływów.
Czy to dobrze, czy źle, że na WGPW mamy hossę i zyski z akcji rosną lepiej niż na lokacie? Jedni się cieszą, ale drudzy przestrzegają, że wzrost cen żywności i paliw jest egzogeniczny i nie ma on nic wspólnego ze wzrostem cen w Polsce[5],[6].
Współczesna teoria ekonomii łaskawie oznajmia nam, że cena jest efektem czasowej równowagi popytu i podaży. To oczywiście jest niezaprzeczalna prawda, lecz jest to prawda tylko teoretyczna. Występuje ona tylko w warunkach statycznych dla układu zamkniętego, gdzie istnieje izolowanie tych dwóch parametrów od czynników zewnętrznych. Niestety świat finansów jest układem bardzo dynamicznym i bardzo skomplikowanym. Gdy mamy do czynienia z takim układem to korelacja zmienności pomiędzy indeksem WIG20, a indeksem SP500 sięga nawet poziomu 96%[7]. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale sierpień 2010r. jest tego przykładem. Mamy zatem dziwną sytuację, która powoduje, że wycena krajowych aktywów finansowych jest zależna nie od krajowej stopy procentowej, czy krajowej koniunktury gospodarczej, lecz od strategii inwestycyjnej inwestorów z Wall Street. Mało tego, konstrukcja indeksu WIG20[8] nie ma żadnego związku przyczynowo-skutkowego z konstrukcją indeksu SP500. Owszem oba indeksy opierają się na matematycznym liczeniu kapitalizacji spółek, ale te podobieństwa na tym się kończą. Inna jest kapitalizacja spółek wchodzących w skład SP500, a inna w WIG20. Więc w czym jest problem? Czy takie uzależnienie jest normalne? Może to rodzaj choroby wirusowej, która rozprzestrzenia się za pomocą pieniędzy. Może jest też tak, że polscy inwestorzy, aby przetrwać na WGPW muszą naśladować ruchy innych giełd? Tak, czy siak coś w tym jest, bo patrząc na miesięczne generowane obroty na akcjach WIG20 z podziałem na poszczególne podmioty widać, że są tam angażowane spore ilości gotówki[9]. Problem w tym, że nie wiadomo, które zlecenia decydują o cenie na wykresach i z którego miejsca na planecie Ziemia te pieniądze pochodzą? Kto jest głównym graczem lub graczami[10] na kontraktach na WIG20? Tego typu pytań może być jeszcze więcej. Część odpowiedzi na zadane pytania można znaleźć w raportach WGPW, ale są one na tyle ogólne, że nie mogą stanowić miarodajnej i szczegółowej wiedzy. Formalnie tylko WGPW, KDPW i sami członkowie giełdy mają dostęp do szczegółowej wiedzy na ten temat. Małym inwestorom zawsze wieje wiatr w oczy.
Teraz trochę o pewnym wydarzeniu, które nie do końca da radę wyjaśnić w prosty sposób. Otóż bardzo ciekawym przykładem na zbieżność punktów zwrotnych jest to, co się stało pomiędzy 15 kwietnia, a 6 maja 2010r. na WGPW, giełdach w USA, w Londynie, Madrycie i Paryżu oraz na rynkach walutowych. 16 kwietnia 2010r. Goldman Sachs[11] został pozwany o oszustwo, a akcje tego banku o godzinie 11.00 czasu miejscowego tracą 11%, co znaczy, że w Polsce była godzina 17.00. Sesja na WGPW została już zamknięta. 19 kwietnia WGPW otwiera się na minusie. Indeks WIG20 i kontrakty CFD na DOW JONES mają lukę na otwarciu od ceny zamknięcia z dnia poprzedniego. Niby nic szczególnego, wiadomość skrajnie smutna dla malkontentów rynku i posiadaczy akcji tego banku. Jednak patrząc na wykresy widać zupełnie inny obraz rynku. Na pół godziny przed publikacją SEC (U.S. Securities and Exchange Commission) zaczyna się zmienność na indeksie CFD[12] DOW JONES z poziomu 11096pkt. Dokładnie o godzinie 17.00 czasu polskiego następuje przyśpieszenie korekty spadkowej. Cały zasięg spadku od momentu publikacji do wygaśnięcia zmienności to różnica pomiędzy 11040pkt., a 10914 pkt. To nie dużo, jak na taką informację. Jednak to jest tylko prolog w porównaniu z tym, co się stało później na NYSE i Nasdaq. Dzień wcześniej na WGPW wystąpił lokalny szczyt na WIG20 na poziomie prawie 2600pkt. Potem zaczęła się korekta na polskiej giełdzie do poziomu 2223pkt. Na giełdach w Londynie, Paryżu, Madrycie ceny akcji osiągają swoje lokalne szczyty dokładnie na 15 kwietnia 2010r. Inne giełdy choć nie tak dokładnie też notują swoje maksima w podobnym przedziale czasu. Mijają dni powolnego osłabiania się rynków finansowych i wyciągania pieniążków przez bardzo dużych inwestorów, aż do pamiętnego 6 maja 2010r., kiedy to akcje w USA zaczynają tracić w ciągu kilku godzin prawie 10%[13]. Nigdy do tej pory nie było takiego spadku w tak krótkim czasie. Ponoć winę za to ponosi makler, który pomylił rząd zer w zleceniu.
Robert Gwiazdowski tak pisze o tym wydarzeniu cyt. "Podobno amerykańskim rynkiem zachwiał makler, który zamiast "m" (milion) przycisnął "b" (bilion - czyli po europejsku miliard) i w ten sposób zwiększył transakcję sprzedaży 1.000 razy. To w świetnej kondycji musi być Wall Street skoro jedna transakcja na jednym papierze (choćby nawet o 1000 razy zaniżona) mogła zachwiać całą giełdą, na której inwestują ponoć profesjonaliści pobierający co roku miliardy USD (czyli po amerykańsku "biliony") wynagrodzenia za swoją - jak się wyraził Prezes Goldman Sachs  - "boską robotę"[14]. Koniec cytatu.
Dlatego w pewnym sensie podzielam opinię R. Gwiazdowskiego i ośmielam się napisać więcej, że wersja o jednym zleceniu jest prawdopodobnie mitem dla gawiedzi. Można również zrozumieć, że "m" to nie "b", bo w szkole uczyli pisać i czytać, ale patrząc realnie to np. na klawiaturze Bloomberg`a, czy EBS[15] (Electronic Broking Services) przyciski są tak pokolorowane, ze nie sposób się pomylić. Zatem, czy to błąd maklera, który chciał przechytrzyć logicznie "myślący binarnie" system i załadował 1 mld akcji na jeden strzał? Jeśli założymy, że 10 spółek ma rzeczywiście łącznie 1 mld akcji to nie będzie to jedno zlecenie tylko zleceń będzie10.
Ale jest jeszcze inny wariant wg Tomasza Symonowicza[16], który sądzi, że to duża ilość sprzedawanych zleceń na mini indeks SP500 spowodował krach związany z brakiem płynności na sieci giełd elektronicznych. Jak było naprawdę tego tak szybko się nie dowiemy.
Zatem, czy istnieje jakaś spółka, która posiada 1 mld akcji? Może i jest, ale chyba są to akcje śmieciowe. Albo rzeczywiście były to zlecenia na mini indeks SP500. Jeśli podzielimy 1 mld przez 500 to otrzymamy 2.000.000 jednostek indeksu SP500, a dzieląc jeszcze przez 10 otrzymujemy 20.000.000 jednostek mini indeksu SP500[17]. To już spora ilość, którą pomnożymy przez 10$ i będziemy mieli raptem 200 mln$. Mam nadzieję, że dobrze to policzyłem, bo wielkość 200 mln $ na giełdzie NYSE to drobna kwota, która podważyła sens istnienia systemu bezpieczeństwa giełdowego.
Ale uwaga sprzedaż takiego indeksu to sprzedaż kontraktu futures, czyli ceny benchmarka wyrażonej w punktach, jakim jest SP500. Wycena instrumentu mini SP500 jest dokonywana na koniec dnia. Jeśli ktoś notorycznie sprzedawał od godz. 12.00 czasu polskiego takie mini SP500 futures na poziomie 1300pkt. to robił to z myślą o zamknięciu sesji na znacznie niższym poziomie. I rzeczywiście zamknięcie było na 1122pkt o 22.00-22.15 czasu polskiego. Jeśli anulowano część zleceń to było to prawdopodobnie dla zakresu od 1060 do 1100pkt. Jako ciekawostkę można uznać, że anulowano tylko te zlecenia w których ceny akcji spadły powyżej 60%. Dlaczego nie powyżej 10%, gdzie następuje zatrzymanie systemu transakcyjnego? Jeśli taka była wersja wydarzeń to w jaki sposób kontrakt futures wpłynął na indeks bazowy? Otóż nie mógł teoretycznie na niego wpłynąć, ale w praktyce wygląda to tak, że ktoś, kto sprzedawał mini SP500 to sprzedawał również akcje i zaraz odkupywał kontrakty futures na sprzedaż mini SP500. Prościej być nie może. Reasumując sprzedano akcje za 200mln$ i kupiono mini SP500 za tą samą kwotę. Cena rozliczenia kontraktu na koniec dnia była zyskiem.
Czy prawdą może być, że winny jest człowiek? Raczej nie, bo przy obecnej technologii HFT (High-frequency trading) nie możliwym jest ręczne sterowanie zleceniami. Czy winny jest komputer? Raczej tak, bo ktoś wysyłał te zlecenia z komputera na sprzedaż od godz. 12.00, a serwer je przyjmował do arkusza zleceń.
W takich sytuacjach zawsze trzeba znaleźć kozła ofiarnego, który poniesie konsekwencję za tę korektę, bo to najprostsze rozwiązanie. To, czy kozioł jest winny to inna bajka. Jednak, czy ktoś wie, gdzie ten makler, który zawinił? Czy ktoś zna ten serwer, którego później wymienili na nowszy model? Gdzie może istnieć odpowiedz?! Prawdopodobnie na rynku walutowym.
 =====================================
 Aktalizacja na 2015-04-22, godz. 12.40
Kozioł ofiarny znalazł się i jest nim trader z Wielkiej Brytanii. Nie wiadomo ile w tym prawdy, ale jeśli poczekamy jeszcze kilka lat to dowiemy się.
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Brytyjski-trader-aresztowany-za-krach-7254331.html
http://biznes.pl/swiat/trader-podejrzany-o-spowodowanie-zalamania-gieldy-w-2010-r/nd326b
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Kolejny-kryzys-finansowy-moze-spowodowac-makler-z-komputerem-3328088.html
 =====================================
SEC raczył poinformować, że istnieje możliwość anulowania zleceń giełdowych od godziny 20:40 do 21:00 na giełdach Nasdaq i NYSE, co zresztą zrobił. Jednak, czy dał radę anulować zlecenia na rynku międzybankowym, gdzie handlowano również walutami od godziny 20:05 do 21:00 na głównych parach walutowych na Reutersie i EBS? Raczej jest to niewykonalne. Otóż w/w okresy czasu stanowią pewien punkt zaczepienia, jak doszło do „tąpnięcia” cen na rynkach akcji.
Na rynku międzybankowym w tym feralnym dniu od godziny 17.00 do 20.05 na parze walutowej USD/JPY następuje przygotowanie do krachu na rynkach akcji. Cena przebiła opór na 93.28 o godz.17.00 i zaczęła przyśpieszać do 92.00 do godz. 17.51, potem przebito opór na 91.60 o godzinie 20.06. Decydujący atak niedźwiedzi był pomiędzy 20.44, a 20.46. Wtedy cena osiągnęła dno na 87.94. Co jest ciekawe, że pomiędzy godz. 20.06, a 20.21 cena miała prawie ten sam zakres spadku, co pomiędzy godz. 20.44, a 20.46. Rynek akcji bez większych korekt zniżkował już od godz. 20.26, ale decydujący spadek miał miejsce od godz. 20.39 do 20.45
Patrząc na wykresy innych par walutowych sytuacja wygląda następująco.
  • Dla pary walutowej GBP/JPY przygotowanie do krachu akcji zaczęło się o godz. 16.40 po przebiciu poziomu 140.
  • Dla pary GBP/USD nie widać symptomów gwałtownej zmienności uzasadniającej początek krachu akcji.
  • Na CHF/JPY widać przygotowanie do krachu od godz. 20.05 na poziomie 82.45.
  • Na USD/CHF nie widać symptomów gwałtownej zmienności uzasadniającej początek krachu akcji.
  • Na EUR/JPY jest przygotowanie do krachu dzień wcześniej czyli od 2010-05-05 godz. 14.00 na poziomie 116.
  • Na EUR/USD jest przygotowany krach dwa dni wcześniej czyli od 2010-05-04 godz. 14.00 na poziomie 1.31
  • Na AUD/JPY widać przygotowanie do krachu od godz. 17.00 na poziomie 83.70.
  • Na CAD/JPY widać przygotowanie do krachu od godz. 17.00 na poziomie 90.00.
  • Na USD/PLN widać przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 12.00 na poziomie 3.0000.
  • Na EUR/PLN widać przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 12.00 na poziomie 3.9500.
  • Na CHF/PLN widać przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 15.00 na poziomie 2.7600.
  • Na GBP/PLN widać przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 13.00 na poziomie 4.5650.
  • Na USD/MXN przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 19.00 na poziomie 12.45
  • Na USD/ZAR  przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 15.00 na poziomie 7.515
  • Na USD/NOK przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 16.00 na poziomie 6.000
  • Na EUR/NOK nie widać symptomów gwałtownej zmienności uzasadniającej początek krachu akcji.
  • Na USD/HUF przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 11.00 na poziomie 207.00
  • Na EUR/HUF przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 13.00 na poziomie 272.50
  • Na USD/SEK przygotowanie do krachu dwa dni wcześniej 2010-05-04 od godz. 15.00 na poziomie 7.35

Wszystkie powyższe poziomy cen i czas ich zaistnienia to poziomy wsparcia lub oporu, które zostały naruszone. Zadziwiające również jest to, że maksymalny szczyt na prawie wszystkich w/w parach walutowych wystąpił dokładnie w tym samym czasie, kiedy zakończył się krach na NYSE i NASDAQ, czyli w przybliżeniu o godzinie 20.45-20.46. Natomiast formowanie się minimum przypada dla większości par na 15 kwietnia 2010r. Wniosek, jaki można napisać brzmi. Nie ma przypadku. Kiedy rynek walutowy przygotowywał się do gwałtownych oscylacji, rynek giełdowy w USA notował kolejne wzrosty. Impuls wyszedł z pary walutowej EUR/USD, co automatycznie przełożyło się na parę USD/JPY, a następnie na wszystkie pary krzyżowe walut głównych związanych z JPY.
Zatem można postawić pytanie. Jaka była pierwotna przyczyna uruchomionej lawiny akcji w USA? Odpowiedz każdy z osobna może znaleźć na wykresach. Wykresy nie kłamią, jeśli umie się je odczytywać. Rynki nie są zawieszone w próżni, a siły jakie działają na poszczególne jego segmenty są jak naciągające się wzajemnie sprężyny. Kto bardziej rozciągnie jedną z nich i puści ją bezwładnie ten wygrywa i nie musi kopać się z koniem.
Artykuł miał na celu przybliżenie mechanizmu zmienności, który jest tak skomplikowany, że nawet naukowcy nauk ścisłych mają problemy z rozszyfrowaniem jego natury. Kto stoi za tym mechanizmem? Z pewnością są to inwestorzy, którzy mają dosłownie nieograniczoną pulę pieniędzy, aby nimi żonglować na wszystkich rynkach finansowych świata.

Tagi:
Efekt motyla, chaos deterministyczny, globalizacja, kryzys bankowy, Lehmann Brothers, AIG, Goldman Sachs, WGPW, WIG20, SP500, NASDAQ, NYSE, korelacja, CFD, kontrakt futures, Bloomberg, EBS, SEC, HFT (High-frequency trading)



[1] http://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_motyla
[2] http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/wlk;brytania;zagrozone;banki;wyplacaja;premie,218,0,382426.html
[3] http://www.bankier.pl/wiadomosc/Jak-Goldman-Sachs-udawal-Greka-przed-inwestorami-2094341.html
[4] http://en.wikipedia.org/wiki/Henry_Paulson
[5] http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,9180021,Pawlak_o_ropie__To_jest_pompowanie_ceny.html
[6] http://www.polskieradio.pl/42/273/Artykul/319104,Pawlak-ograniczy-wzrost-cen-zywnosci
[7] http://www.bankier.pl/wiadomosc/Sierpien-byl-miesiacem-finansowego-bezpieczenstwa-2203949.html
[8] http://pl.wikipedia.org/wiki/WIG20#Obliczanie_indeksu
[9]http://www.gpw.pl/udzial_czlonkow_gieldy_w_obrotach?date=&ph_tresc_glowna_order=gbma_akc&ph_tresc_glowna_order_type=DESC
[10] http://static.gpw.pl/wyniki/LOP/LOP_stat.pdf
[11] http://www.bankier.pl/wiadomosc/Goldman-Sachs-pozwany-o-oszustwo-akcje-traca-11-proc-2125999.html
[12] http://www.xtb.pl/strona.php?p=64
[13] http://samcik.blox.pl/2010/05/Krach-na-Wall-Street-czyli-jak-komputery-przejely.html
[15] http://en.wikipedia.org/wiki/Electronic_Broking_Services
[16] http://blogi.bossa.pl/2010/05/09/domino-day/
[17] http://www.investopedia.com/terms/s/sp_500_mini.asp